niedziela, 11 listopada 2012

Batataj


Bataty może jeszcze nieco egzotyczne, ale przygotowanie banalnie proste.

Frytki z batatów z prostą zieleniną

2 bataty
2 łyżki oleju
1/8 łyżeczki pieprzu cayenne
1 łyżeczka słodkiej czerwonej papryki
1 łyżeczka soli

Bataty obieramy i kroimy w słupki. W misce mieszamy pokrojone bataty, olej i przyprawy. Wysypujemy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i pieczemy 30 minut w 230 stopniach.

Sałatkę komponujemy z następujących składników (bądź podobnych, zależy co akurat mamy pod ręką).
garść rukoli
8-10 suszonych pomidorów w oleju
8-10 oliwek
odrobina oleju z pomidorów, sól

A sos:
1 mały jogurt naturalny
1 łyżeczka bazylii
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka oregano
¼ łyżeczki pieprzu cayenne
itd. itd.

Smacznego!

sobota, 10 listopada 2012

Ministerstwo dziwnych croque'ów

Czas poświęcony na przygotowanie śniadania nigdy nie jest czasem straconym, szczególnie w weekend. Żona (popieram stałe związki ;-)) niech pośpi sobie nieco dłużej, a Wy panowie ruszajcie do kuchni. Warto poświęcić te 15-20 minut, by potem bliska Wam osoba zakrzyknęła radośnie "you made my day"! Zainspirowane: http://www.youtube.com/watch?v=tsNBBL9yM-I.



Dwie wariacje na temat croque'ów

1.
1 krążek z chleba tostowego
2 plastry bardzo cienko pokrojonego boczku
1 jajko
starty twardy żółty ser (ja używam dziugasa)
czubryca

Rozgrzej piekarnik do 220 stopni. Foremkę na muffiny (lub dowolną inną) wysmaruj masłem. Chleb tostowy okrój ze skórki i rozwałkuj. Ułóż w formie boczek tak, aby tworzył koszyczek, włóż chleb, wlej jajko (wcześniej odlej odrobinę białka, inaczej proporcja żółtka z białkiem będzie zaburzona), dopraw czubrycą i posyp żółtym serem. Zapiekaj 9 minut (idea jest taka, że żółtko zostaje apetycznie płynne).



2.
1 krążek chleba
2 plastry boczku
1 jajko
beszamel: łyżka masła, płaska łyżka mąki, pół szklanki mleka, sól, pieprz, sporo gałki muszkatołowej, 2 łyżki startego sera
starty twardy żółty ser

Postępuj jak wyżej, z tym wyjątkiem, że na wierzch wlej beszamel. Sos beszamelowy przyrządzam następująco: w rondelku rozpuść łyżkę masła, dodaj łyżkę mąki i podsmaż przez chwilę, żeby straciła smak surowizny i odrobinę zmieniła kolor. Następnie zestaw z ognia, wlej mleko cały czas mieszając i z powrotem podgrzewaj na ogniu. Kiedy zaczyna gęstnieć dodaj przyprawy i ser.

Smacznego!

sobota, 21 lipca 2012

Chrupiące bułeczki pszenne


Wyrób pieczywa daje mi to komfortowe poczucie, że nawet jeśli załamie się obłędny wolny rynek i pojawią się trudności z zakupem podstawowych produktów, będziemy na to z żoną przygotowani i zaprawieni w żywieniowych bojach.

Wyrób bułek to milowy krok w piekarstwie, który stał się możliwy tylko dzięki wiekopomnemu odkryciu, że miarka na której widnieje napis „100 ml” niekoniecznie odmierza 100 g, a mąka to przecież nie woda. Ciasta na bułki przestały się wraz z nastaniem tego nowego stanu wiedzy rozlewać po kątach, a bułki rosną w górę (nie w bok) aż miło.


 Chrupiące bułeczki pszenne
250 g mąki pszennej chlebowej typ 750
250 g mąki pszennej luksusowej typ 550
2 łyżki mąki poznańskiej typ 500
260 ml ciepłej wody
20 g drożdży
1 łyżeczka cukru
1 ½ łyżeczki soli
2 łyżki oleju

Drożdż wkruszyć do ciepłej wody, dodać cukier i 2 łyżki mąki typu 500. Wymieszać i odstawić rozczyn w ciepłe miejsce na 15 minut. Resztę mąk przesiać. Wedle rady Pani Młynarki ze Stoisławia - to nie płatny product placement tylko wyrazy uznania dla dobrego regionalnego produktu -  wymieszanie tych dwóch mąk pozwala otrzymać mąkę bułkową typ 650, którą niełatwo napotkać w sprzedaży detalicznej.


Do mąk dodać wyrośnięty zaczyn i resztę składników. Zagnieść gęste, sprężyste ciasto (jeśli nie chcę się skleić dodać odrobinę wody; jeśli zbytnio lepi się do rąk, to trochę mąki). Odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 1 ½ godziny. Ciasto podzielić na 10 kulek. Lekko spłaszczone poukładać je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Bułki włożyć do piekarnika nagrzanego do najniższej możliwej temperatury (40-50 stopni Celsjusza) na 45 minut, aby wyrosły. Piec w teperaturze 200 stopni Celsjusza przez 25 minut.


Smacznego!

piątek, 20 lipca 2012

Podgrzej śliwkę


Jeśli pomysł na śniadanie przyjdzie Ci do głowy zbyt późno, bo w okolicach obiadu, nic straconego. Nie musisz czekać aż do jutra. Wystarczy wpaść na prosty i genialny pomysł, że można przecież jeszcze zjeść kolację. Chyba że dysponuje się naprawdę nieograniczonymi zasobami cierpliwości. W takiej sytuacji można poczekać.


Francuskie tosty z prawie powidłami śliwkowymi
(inspirowane przepisem Nigelli Lawson)

porcja na 3 osoby

Tosty:
6 kromek chleba tostowego (najlepiej własnej roboty)
3 jajka
90 ml mleka
3 łyżki cukru pudru

25 g masła +1 łyżka oleju (na każdą patelnię tostów)

Prawie powidła śliwkowe:
12 śliwek
3 łyżki brązowego cukru
½ łyżeczki cynamonu
¼ łyżeczki kardamonu
30 ml wody

Śliwki myjemy, przekrajamy na pół i wyjmujemy pestki. Wrzucamy do garnuszka, wsypujemy cukier, przyprawy i zalewamy wodą. Gotujemy na małym ogniu przez 30-45 min co jakiś czas mieszając, aż śliwki się rozpadną. Nie muszą się całkiem przemienić w powidła.

Kromki chleba tostowego przekrajamy po przekątnej. W miseczce roztrzepujemy jajka z mlekiem i cukrem i zanurzamy w tym roztworze tostowe trójkąty po 5 minut z każdej strony. Jeśli ma się dostatecznie dużą miskę, można zanurzyć wszystkie kromki jednocześnie, ja – z uwagi na ograniczenia techniczne – podzieliłem ilości składników na roztwór na trzy i trzykrotnie sporządziłem mniejsze jego ilości. Gotowe „partie” tostów przed smażeniem odkładałem na bok.  Tosty smażymy na maśle połączonym z olejem na złoty kolor. Podajemy z prawie powidłami.


Smacznego!

piątek, 13 lipca 2012

Curry Koryntu

Dom moich rodziców jest trochę jak strych dziadka z książek dla dzieci. Jeśli się dobrze poszuka, można znaleźć skarby, które po koniecznym odkurzaniu cieszą wszystkich. Mieliśmy taką przygodę z frytownicą. Niecierpliwe poszukiwania jej możliwych zastosować doprowadziły nas do stworzenia następującego dania.



Curry z chrupkimi krewetkami i zielonym kalafiorem
(porcja na 6 osób)

Curry:
1 średni zielony kalafior
2 kolby kukurydzy
3 czerwone papryki
2 średnie cebule (użyliśmy dość dużej młodej cebuli z ogródka mojej Mamy)
1 duża puszka mleka kokosowego (ok. 450 ml)
3 łyżki oliwy z oliwek
2 łyżeczki czerwonej pasty curry
½ łyżeczki kozieradki
½ łyżeczki kminku
½ łyżeczki gałki muszkatołowej
2 laski cynamonu
100 ml mleka
1 łyżka cukru
sól

Krewetki:
½ kg mrożonych krewetek (użyliśmy już ugotowanych)
½ – 1 szklanki mąki
½ – 1 szklanki bułki tartej
1 duże jajko
sól
pieprz

Krewetki rozmrozić (aby przyspieszyć proces przełożyłem je do metalowej miski i wstawiłem miskę do gorąej wody, raz wymieniłem wodę i po 40 minutach krewetki były rozmrożone). Odlać sok powstały w czasie rozmrażania. Posolić i posypać pieprzem. Obtoczyć w mące. Osypać z jej nadmiaru. Obmoczyć w jajku i obtoczyć w bułce tartej (oczywiście obsypując z jej nadmiaru). Krewetki włożyć na pół godziny do godziny w zakrytym folią spożywczą naczyniu do lodówki, aby panierka nie odrywała się od nich we frytownicy.



Paprykę umyć, posmarować oliwą i wstawić do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika na 20-25 minut. Ostudzić, obrać i pokroić w paseczki. Kalafior rozdzielić na drobne różyczki. W rondelku doprowadzić do wrzenia około pół litra wody. Wodę osolić i wrzucić do niej pół laski cynamonu. Do gotującej się wody wsypać umyte różyczki i gotować pod przykryciem na średnim ogniu przez 11 minut, po czym odcedzić. Kolby kukurydzy obrać z liści i włosów. Gotować przez 12-15 minut w wodzie (wcześniej doprowadzonej do wrzenia) z dodatkiem połowy cynamonowej laski, 100 ml mleka i łyżki cukru. Ugotowaną kukurydzę obrać z nasion, ustawiając ją pionowo na cieńszym końcu i przy pomocy noża odkrajając nasiona ruchem w dół. Do curry potrzebujemy już tylko nasion. Cebulę umyć, obrać i pokroić w pióra.



W garnku lub rondlu o grubym dnie rozgrzać oliwę i wsypać zioła oraz laskę cynamonu. Smażyć przez 2 minuty cały czas mieszając. Usunąć laskę cynamonu, wsypać cebulę, zeszklić. Dodać resztę warzyw i 2 łyżki pasty curry. Smażyć około 2 minut. Zalać mlekiem kokosowym i gotować pod przykryciem około 10 minut, co jakiś czas mieszając, aby smaki się przeszły.



Wyjąć krewetki z lodówki. Smażyć we frytownicy w oleju o temperaturze 190 stopni Celsjusza przez 4-5 minut (nie wszystkie naraz, my podzieliliśmy krewetki na trzy partie). Wysypać na papierowy rącznik do odsączenia.

Podawaliśmy z ryżem jaśminowym.



Smacznego!


czwartek, 12 lipca 2012

Terroryzując drożdże


Nic tak nie wzrusza i nie inspiruje jak amerykańskie programy kulinarne (szczególnie te z Gordonem Ramsayem). Także w sytuacji, kiedy nie wiesz na co masz ochotę, warto jest obejrzeć kilka minut MasterChefa lub innego cuda (oczywiście jeśli akurat nie przyrządzają podrobów). Robimy tak czasem z żoną, a potem nerwowo przeszukujemy internet w poszukiwaniu wyjściowego przepisu, którym można się zainspirować i coś ugotować. Dziś efekt takiej inspiracji.


Pizza na nowojorską modłę 
(jeśli chodzi o ciasto i sos, bo jeśli o dodatki to nie mam pewności)

Ciasto:
250 g mąki pszennej
225 g wody
1 łyżka oliwy
1 łyżka soli
2 łyżeczki świeżych drożdży (około 15 g)

Sos:
1 puszka krojonych pomidorów lub kilka obranych ze skórki i pokrojonych bardzo dojrzałych świeżych pomidorów
1 obrana i przekrojona na pół cebula
1 łyżka oliwy
1 łyżka masła
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka oregano (daliśmy suszone)
1 łyżeczka czerwonej słodkiej papryki
1 łyżeczka cukru
kilka listków bazylii
sól

Dodatki:
oliwki
kapary
drobno starty parmezan

Mąkę przesiewamy do miski, dodajemy sól i oliwę. Drożdże wrzucamy do wody o temperaturze 40 stopni Celsjusza na kilka chwil (około 2 minut). Mieszamy i wlewamy roztwór do mąki. Zagniatamy ciasto. Jeśli jest zbyt kleiste, podsypujemy mąką, jeśli zaś nie chce się lepić, dodajemy odrobinę ciepłej wody. Odstawiamy, aby podwoiło swoją objętość.



Pomidory blendujemy, ale niezbyt drobno. Łyżkę masła topimy z łyżką oliwy na patelni lub w rondlu o grubym dnie. Dodajemy paprykę i oregano, smażymy do 3 minut, później wlewamy pomidory , dodajemy listki bazylii, czosnek i połówki cebuli, i odparowujemy, żeby sos zmniejszył swoją objętość (jeśli nie o połowę, to znacznie - gotowanie może zająć do 1h). Solimy.



Ciasto dzielimy na dwie połowy (z ilości ciasta podanej wyżej wychodzą zazwyczaj dwie pizze). Pierwszą połówkę rozwałkowujemy bardzo cienko (około 2 milimetrów). Wykładamy na blachę do pieczenia (chyba, że ktoś szczęśliwie posiada kamień do pizzy), wykładamy połowę sosu (oczywiście bez cebuli), rozsmarowujemy sos, rozkładamy oliwki i kapary. Posypujemy parmezanem. Pieczemy na środkowym poziomie piekarnika w temperaturze 240 stopni 12-15 minut, aż spód będzie chrupiący i zbrązowieje.


Smacznego!

czwartek, 5 lipca 2012

Karawana idzie dalej


W takich okolicznościach przyrody nie tylko ja marzę o byciu Eskimosem. Myślę, że to dość powszechne. Choć myślę o takiej przemianie usilnie, wciąż nie znam tylu określeń na różne odcienie bieli, ile powinienem. Postanowiłem ćwiczyć swój język i ratować się przed spłonięciem w taki oto sposób:



Deser lodowy z truskawkami i daktylami
Składniki na 2 porcje:
4 kulki lodów śmietankowych (najlepiej własnej roboty)
100 ml śmietany kremówki
kilkanaście truskawek
kilka pokruszonych biszkoptów
kilka daktyli (suszonych, a jeszcze lepiej świeżych)
mięta, melisa do przybrania

Śmietanę ubijamy. Połowę truskawek miksujemy lub po prostu rozgniatamy widelcem. Na dno pucharka wsypujemy pokruszone biszkopty, wkładamy kulkę lodów. Zalewamy zmiksowanymi truskawkami. Dokładamy drugą kulkę lodów. Otaczamy ją truskawkami i daktylami. Zakrywamy wszystko bitą śmietaną, którą dekorujemy na zielono (nie dajcie swoim gościom odłożyć ozdób na bok, cała przyjemność ozdób na potrawach polega na tym, że są jadalne).

Smacznego!

wtorek, 3 lipca 2012

Pogromcy mitów

Czy Wasze Mamy także mawiały: "Dziecko! Makaron?! Własnej roboty? Przecież to trzeba cały  dzień robić, ciasto kleić, pół dnia suszyć, potem kroić - o matko, ile z tym roboty. Szkoda życia". Otóż Drogie Mamy (moje i wszystkie inne): nieprawda! Przygotowanie obfitej porcji makaronu dla czterech osób zajmuje nie więcej niż godzinę. A wszystko dzięki takim dniom, kiedy po prostu musisz coś ugotować - u nas padło na makaron.



Makaron własnej roboty z boczkiem i zielonym groszkiem
(przepis inspirowany daniem Gordona Ramsaya z książki "Łatwe gotowanie")

250 g mąki (nie wiem, ile to jest na szklanki - jeden przetak z IKEA) plus sporo do podsypywania
2 jajka
2 żółtka
łyżka oliwy
łyżeczka soli



Sos

200-300 g boczku wędzonego/parzonego (pokrojonego w paski)
250 g zielonego groszku (może być mrożony)
500 ml słodkiej śmietanki 30%
1 duża cebula (drobno pokrojona w kosteczkę)
2 posiekane ząbki czosnku
sól
pieprz




 Jak zrobić makaron?

Mąkę przesiewamy, dodajemy sól. W mące robimy spory dołeczek. Wbijamy jajka (sprawdzając, czy nie są zepsute), dodajemy dwa oddzielone od białej żółtka. Wlewamy oliwę. Zagniatamy elastyczne, sprężyste i jednolicie żółte ciasto (ja początkową fazę zagniatania przeprowadzam w misce, a kiedy składniki się połączą wyrabiam je dla wygody na blacie - praktycznie się do niego nie klei). Wyrobione ciasto owijamy w bawełnianą lub lnianą ściereczkę i odstawiamy na bok na 30 minut, aby "odleżało".





Po 30 minutach kolejno odcinamy od ciasta plastry grubości 2-3 cm. Pojedyńczo rozwałkowujemy plastry na płasko, resztę ciasta przechowując w ściereczce, aby nie wyschło. Rozwałkowany płat kroimy na paski (idealnie sprawdza się tu krajarka do pizzy). Lepiej nie kroić bezpośrednio na blacie, ale na dużej drewnianej desce lub stolnicy. Gotowy makaron wrzucamy do sporej ilości wrzącej, osolonej wody z dodatkiem oliwy (ok. 5 łyżek na 3 l) i gotujemy al dente, ok. 5 minut (w zależności od rozmiarów garnka może trwać to dłużej bądź krócej). Ugotowany makaron przelewamy zimną wodą, aby się nie skleił.


Sos

Kiedy ciasto na makaron leżakuje, możemy zabrać się za przygotowanie sosu. Boczek podsmażamy na patelni, aż się zrumieni. Dorzucamy do niego cebulę (jeśli boczek jest bardzo chudy, wlewamy wcześniej łyżkę oliwy) i czosnek. Smażymy, aż cebulka się zeszkli i zalewamy śmietanką. Dosypujemy groszek. Gotujemy tak długo, aż śmietanka nieco zredukuje swoją objętość (Gordon mówi o połowę, ale nam się to nigdy nie udało, bo w tym stadium sos pachnie tak oszałamiająco, że nie mamy siły dłużej czekać). Doprawiamy solą i pieprzem. Makaron zalewamy sosem lub wysypujemy do niego i mieszamy, żeby sos dokładnie go oblepił.


Smacznego!

piątek, 29 czerwca 2012

Gąszcz owoców


Piękną mamy jesień tego lata – powiedziała moja żona i niestety miała rację. Chmury krążą nad Europą, ba!, nad Pomorzem, co jest bardziej dotkliwe, niż gdyby błąkały się gdzieś w okolicach Kadyksu czy Trewiru. Owoce jednak jakoś sobie radzą i truskawkom w tych niesprzyjających warunkach udało się dojrzeć. Podobnie poziomkom i porzeczkom. Zioła także rosną bujnie. Najwyższy więc czas ucieszyć siebie i bliskich babeczkami! Uważajcie, jest z nimi trochę roboty, ale efekty są bardzo wdzięczne.



Babeczki letnie z owocami

Ciasto:
2 szklanki mąki pszennej tortowej (plus sporo do obsypywania stolnicy)
0,5 szklanki cukru
1 żółtko
pół kostki masła i margaryny i jeszcze trochę (gdyby ciasto nie chciało się lepić)

pół szklanki oleju do smarowania foremek

Krem:
0,8 litra mleka
dwa budynie śmietankowe bez cukru
4 czubate łyżki cukru
pół kostki masła

Owoce:
truskawki, poziomki, porzeczki, agrest i co dusza zapragnie
mięta, melisa do ozdoby


Mąkę przesiewamy, dodajemy cukier, miękkie i pokrojone masło, żółtko. Celowo NIE dodajemy proszku, aby ciasto nam za bardzo nie rosło. Zagniatamy ciasto. Jeśli nie chce się lepić dodajemy trochę masło. Kiedy uformujemy jedną kulę wyrabiamy tak długo, aż będzie plastyczna i miękka. Owijamy w folię spożywczą i wkładamy na godzinę do lodówki.

Odlewamy pół kubka zimnego mleka i wsypujemy do niego opakowania budyniu, który dokładnie rozprowadzamy z mlekiem. Resztę mleka gotujemy z cukrem, gdy będzie gorące wlewamy mieszaninę z kubka i gotując mieszamy, aż budyń zgęstnieje. Powinien być gęstszy niż standardowy budyń, bo celowo zmniejszona jest ilość mleka. Gorący budyń przelewamy do miski robota kuchennego i pozwalamy robotowi mieszać go na najniższych obrotach przez 15-20 minut tak, aby budyń ostygł i aby nie pojawił się na nim kożuch. Jeśli nie mamy robota możemy wstawić garnek z budyniem do zimnej wody i mieszając od czasu do czasu poczekać, aż ostygnie. Gdy budyń zrobi się letni, albo nawet zimny dodajemy miękki masło i rozprowadzamy je w robocie lub mikserem, tak aby nie było grudek. Dobrze jest tak zaplanować przygotowanie kremu, aby był gotowy w momencie, gdy prawie wszystkie spody z ciasta są już upieczone, aby nam nie zastygł za bardzo w misce.

Ciasto wyjmujemy z lodówki. Rozwałkowujemy cienko na stolnicy lub blacie (oczywiście obsypanych mąką). Dużym (o średnicy nieco większej od foremki) kubkiem wykrajamy koła, które układamy na - to ważne - posmarowanych olejem (przyda się pędzel kuchenny) foremkach. Pieczemy w piekarniku w temperaturze 180 stopni przez 15 minut. Dobrze mieć 12 foremek, miałem tylko 6 i spędziłem przez to w kuchni całe przedpołudnie, czekając na ostygnięcie kolejnych spodów i myjąc foremki.

Gdy spody z kruchego ciasta ostygną, nakładamy łyżkę kremu i układamy na nim od razu owoce i zioła. Jeśli ktoś lubi ciastka bardzo słodkie, może posypać babeczki cukrem pudrem.

Smacznego! 

środa, 25 kwietnia 2012

Zimno wiosną

Trzeba wierzyć meteorologom i mieć nadzieję, że upały w końcu przyjdą. W tej nadziei zamieszczam przepis na domowe lody.

Lody wszystkich smaków

Baza:
4 żółtka
pół szklanki cukru + 3 łyżki
duża śmietana 36% (500 ml)





Smak:
na co tylko ma się ochotę
albo roztopiona tabliczka czekolady
albo szklanka zmiksowanych truskawek
albo pół szklanki mlecznego wyciągu z wanilii
albo szklanka gęstego smoothie z melona
i tak dalej

Żółtka utrzeć z pół szklanki cukru na białą puszystą masę (kogel-mogel ma powstać po prostu). Ubić śmietanę z resztą cukru. Wymieszać z koglem-moglem. Dodać wybrany składnik. Wymieszać i przelać do pudełka po lodach lub innego pojemnika do zamrażania. Lody powinny być dobre już po ok 3 godzinach. Świeżo mrożone są najlepsze. Potem mogą robić się nieco "gumowe", ale myślę, że to może po prostu zależeć od jakości zamrażalnika.

Poniżej propozycja podania stworzona przez Karolinę przy użyciu rozkruszonego dalmatyńskiego ciasta wielkanocnego i lodów.



Smacznego!

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Na prowansalską modłę

Rok to szmat czasu. Nie ma co się usprawiedliwiać. Za to na pocieszenie nowe okoliczności przyrody i nowe kulinarne radości w nowym, choć już trochę starym, stanie cywilnym.

Na początek przygody nasze z odkrywaniem ziół, odsłona pierwsza:


Zapiekanka na modłę prowansalską
(porcja na 3-4 osoby, w zależności od apetytu)

Składniki:
250 gram makaronu (użyliśmy kokardek, ale wybór nie był najszczęśliwszy, może świderki byłyby nieco ciekawsze)
pół bakłażana
cukinia
cebula
papryka
50 gram masła
czubata łyżka mąki
pół szklanki bulionu (najlepiej warzywnego)
200 gram śmietany
3 listki suszonej (a nawet świeżej) szałwii
odrobina startego sera dziugas (lub jeśli ktoś lubi luksus - parmezan)
sól
pieprz
tymianek
rozmaryn
olej

Wykonanie:
Makaron gotujemy al dente. Warzywa kroimy w plasterki (bakłażan, cukinia, cebula) i paseczki (papryka). Dusimy je, aby zmiękły pod przykryciem na małym ogniu (doprawiwszy solą pieprzem, tymiankiem i rozmarynem) przez jakieś 10 minut. Masło rozpuszczamy na patelni, wsypujemy mąkę i chwilę smażymy, aby mąka straciła swój posmak (około minuty dwóch). Zalewamy bulionem i mieszamy do uzyskania jednolitej gęstej konsystencji (jeśli porąbią się grudki, można sobie pomóc trzepaczką). Zestawiamy z ognia, hartujemy śmietanę (wlewając po łyżeczce gorącą bazę i mieszając) i wlewamy zahartowaną na patelnię, wsypujemy rozkruszoną lub posiekaną szałwię, solimy i pieprzymy do smaku, podgrzewamy. Makaron wrzucamy na dno na dno natłuszczonego naczynia, nakładamy na niego warzywa, zalewamy sosem i posypujemy serem. Zapiekamy 20 minut w temperaturze 200 stopni Celsjusza.



Smacznego!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...