Danie może niezbyt piątkowe, jeśli by sądzić po akurat zamieszczanej wersji, ale ważne jest ciasto, resztę można zupełnie swobodnie komponować. O co chodzi? O pizzę oczywiście. Zagości tu pewnie jeszcze nie raz, ale całą tajemnicę poznacie już dzisiaj. A tajemnicą jest - ciasto.
Składniki
mąka (około 0,5 kg)
mleko (około 150 ml)
oliwa (około 50 ml)
łyżeczka cukru
sól
pieprz
(opcjonalnie) jajko nie z lodówki
Przesiać mąkę przez sitko do naczynia. Uformować krater wulkaniczny w mącznym stożku i wsypać doń pokruszone drożdże. Zasypać je łyżeczką cukru i zalać ciepłym (ale NIE - ważne! - gorącym mlekiem). Przykryć naczynie czystą szmatką i odstawić w ciepłe miejsce. Później kilkanaście minut trzeba ćwiczyć się w cierpliwości niczym geolog. Wulkan niechybnie wybuchnie. Lawa drożdży wypełnił krater, a może nawet popłynie mącznym zboczem. Kiedy się już tak stanie. Dodać sól, pieprz, oliwę lub olej, resztę mleka, można też wbić jajko, byle tylko nie było prosto z lodówki, bo drożdże mogą się obrazić i przestać pracować. Zagnieść ciasto. Jeśli wyjdzie za rzadkie i będzie się lepić do rąk, dosypać mąki. Jeśli się nie zechce ulepić, dolać mleka lub tłuszczu. Odstawić jeszcze na kilkanaście minuty w ciepełko, co by spulchniało. Rozwałkować i na blachę.
A teraz już trywialne zupełnie wypełnienie:-). Posmarować sosem pomidorowym ciasto. Posypać odrobiną startego sera. Porozkładać warstwami składniki. Zasypać serem. Smacznego!
Sos
świeże pomidory (poza sezonem krojone z puszki)
odrobina oliwy
czosnek (2-3 ząbki, zależnie od upodobania)
czosnek (2-3 ząbki, zależnie od upodobania)
zioła (najlepiej świeże)
sól
pieprz
Drobno pokrojony lub przeciśnięty przez praskę czosnek podsmażamy na oliwie. Dodajemy pomidory (jeśli używamy świeżych, nacinamy je, wycinamy szypułkę i sparzamy, aby obrać ze skórki). Redukujemy sos o połowę. Dodajemy zioła (wspaniale sprawdza się najprostsza kompozycja ze świeżej bazylii i odrobiny oregano), doprawiamy do smaku.
Wypełnienie
cebula
salami
papryka
ser
I tyle.
Drogi eM., przepis zaiste kuszący, a zdjęcia rodem z "Gwiezdnych wojen", ale zaraz, zaraz! - czyżbyś był jadł salami w piątek? Co na to św. Augustyn?....
OdpowiedzUsuńA, melduję, że chętnie zjem jakiś obiad we Szlachetnym Towarzystwem Narzeczonych :)